Polki i Polacy o pandemii. Raport z badań socjologów
W kwestii zdrowia bardziej ufamy rodzinie niż lekarzom, w walce z koronawirusem najlepiej radzą sobie naukowcy, jednocześnie dobrze mają się teorie spiskowe - raport dotyczący pandemii oczami Polek i Polaków przygotowali socjologowie z UMK.
"Ryzyko, zaufanie, choroby zakaźne. Polki i Polacy o pandemii" – to najnowszy raport przygotowany przez dr. hab. Michała Wróblewskiego, prof. UMK i Andrzeja Melera z Instytutu Socjologii UMK oraz dr. hab. Łukasza Afeltowicza z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.
Badania przeprowadzono na toruńskim uniwersytecie, a sfinansowano ze środków programu "Inicjatywa Doskonałości - Uczelnia Badawcza" (konkurs "CRUSH – badania nad pandemią Covid-19"). Partnerami byli Instytut Dyskursu oraz Instytut Rozwoju Miast i Regionów. Zrealizowano je w dniach 3-20 listopada b.r. za pomocą techniki CATI (computer assisted telephone interview) na reprezentatywnej ze względu na wiek, płeć i miejscu zamieszkania próbie 1000 respondentów.
- Pytaliśmy Polaków m.in. czy boją się chorób zakaźnych, komu ufają w kwestii zdrowia, jak odnoszą się do statystyk dotyczących zakażeń i zgonów oraz jak podchodzą do teorii spiskowych związanych z koronawirusem – mówi dr hab. Michał Wróblewski, prof. UMK z Katedry Badań Kultury w Instytucie Socjologii UMK. - Jest kilka ciekawych zaskoczeń.
Mapa zagrożeń
Badaczy interesowało, czego obawiają się Polacy – zarówno w ujęciu indywidualnym, jak i ogólnym. Za największe zagrożenie dla kraju większość respondentów uznała kryzys gospodarczy (68 proc.), następnie zaś kolejną pandemię choroby zakaźnej (54 proc.).
Nie rozumiejąc, co się dzieje, szukamy wyjaśnień. Teorie spiskowe działają w takiej sytuacji jak mity
Jeśli chodzi o zagrożenia indywidualne Polki i Polacy najczęściej wskazywali choroby - boimy się ich zdecydowanie bardziej niż wypadków komunikacyjnych, utraty pracy oraz przemocy. Najwyżej na mapie zagrożeń znalazły się nowotwory (wskazało je 46 proc. respondentów), następnie choroby zakaźne (43 proc.) oraz zawały serca (38 proc.).
- Listopadowe badanie jest po części kontynuacją projektu, który realizowaliśmy w 2018 r. - "Wyłaniające się i powracające choroby zakaźne w Polsce w perspektywie humanistycznej i społecznej". Tak wtedy, jak i teraz, robiliśmy ranking zagrożeń na poziomie indywidualnym i zbiorowym – tłumaczy prof. Wróblewski. – W najnowszym raporcie daje się zauważyć zmianę w hierarchii: Polacy bardziej obawiają się chorób zakaźnych niż dwa lata temu, kiedy zagrożenie to znalazło się dopiero na 5. miejscu.
Ponadto aż 45 proc. badanych uważa, że choroby zakaźne są dziś groźniejsze niż 20 lat temu (18 proc. - mniej groźne, 34 proc. - tak samo groźne), połowa wierzy jednak, że jesteśmy przed nimi lepiej zabezpieczeni.
Ciekawe jest również to, że choć 44 proc. badanych zgodziło się ze stwierdzeniem, że koronawirus jest groźniejszy pod grypy sezonowej, to jednocześnie ponad jedna czwarta wszystkich respondentów obawia się szczepionki.
- 27 proc. badanych całkowicie nie zgodziło się ze stwierdzeniem, że szczepionka jest dobra dla zdrowia, można więc powiedzieć, że się jej boi. W ostatnich dniach pojawiły się także inne badania, np. CBOS-u pokazujące dużą dozę sceptycyzmu wobec szczepionek - mówi prof. Wróblewski. - Takie podejście Polaków będzie dużym wyzwaniem w przyszłym roku. Będzie potrzebna dobrze przygotowana kampania nakłaniająca do szczepień oraz walka z fake newsami.
Komu ufamy, kto sobie radzi?
Zdecydowana większość, bo aż 81 proc. badanych, w kwestiach zdrowia najbardziej ufa rodzinie. Dopiero na kolejnych miejscach znalazły się pielęgniarki (63 proc.) oraz lekarze (58 proc.). Mediom w tej kwestii ufa jedynie 18 proc. (ponadto 52 proc. respondentów uznało, że media wyolbrzymiają zagrożenia związane z epidemią).
Podobne badania dotyczące zaufania były prowadzone w trakcie pandemii w różnych krajach europejskich. We Francji, Hiszpanii, Niemczech na pierwszym miejscach byli lekarze i pielęgniarki. Polska była jedynym krajem, w którym rodzina była wyżej niż personel medyczny – tłumaczy prof. Wróblewski.
Socjologów interesowało też, jak oceniamy różne podmioty walczące z pandemią. Najbardziej doceniamy naukowców (61 proc.) oraz służbę zdrowia (47 proc.), najmniej rząd (21 proc.) oraz Kościół katolicki (19 proc.).
- Wyniki musimy jeszcze dokładnie zanalizować, ale na tym etapie mamy dwie hipotezy. Wydaje się nam, że nauka ma lepszy niż wcześniej image - o nauce więcej się mówi i to w pozytywnym aspekcie. W przekazach medialnych cyklicznie pojawiają się przecież informacje o pracy nad terapią, nad nowymi lekami, nad sposobami przeciwdziałania pandemii – wyjaśnia prof. Wróblewski. – Po drugie: badania robiliśmy w pierwszych tygodniach listopada, kiedy zaczęto już bardzo dużo mówić o sukcesie prac nad szczepionką. Mogło to mieć wpływ na pozytywny odbiór naukowców.
Socjolog podkreśla, kwestia niskiej oceny rządu nie jest zaskoczeniem.
- W momentach kryzysowych patrzymy na władzę paternalistycznie, to znaczy jak na kogoś, kto ma nam zapewnić bezpieczeństwo. W przekazach medialnych padają oskarżenia o opieszałość w działaniach władz, nieprzygotowanie instytucji publicznych czy brak materiałów sanitarnych. Politycy i urzędnicy wskazują, że nie wiadomo tak naprawdę, ile potrwa obecna sytuacja i jak się rozwinie. Takie doświadczenia sprawiają, że rząd mógł wypaść nisko w ocenie badanych – mówi prof. Wróblewski.
Socjologów ciekawiło także, jak Polacy i Polki odnoszą się do oficjalnych statystyk dotyczących zgonów i zakażeń. Prawie połowa badanych wskazała, że są zawyżone bądź zaniżone. To zastanawiające, jak przyznaje prof. Wróblewski, ponieważ badania były realizowane w czasie, kiedy statystyki zachorowań były bardzo wysokie – dzień po dniu padały kolejne rekordy.
- Nasuwa się pytanie, dlaczego ludzie podchodzą do tych statystyk z taką nieufnością? Tutaj też mam kilka hipotez – wyjaśnia prof. Wróblewski. – Po pierwsze: różnego rodzaju problemy ze statystykami, z badaniami, takimi jak wiadomość, że GUS zgubił dane czy też historia młodego chłopaka z Torunia zbierającego informacje o zachorowaniach i tego, jak jego pracę potraktował rząd – to wszystko mogło wpłynąć na to, że zaufanie do oficjalnych statystyk jest niskie. Po drugie, funkcjonuje też taka narracja, że zgony covidowe wcale covidowe nie są. Jest spora grupa ludzi przekonanych, że powody śmierci były inne, a lekarze wpisują w przyczynę koronawirusa, celowo zawyżając statystyki. To oczywiście wiąże się z teorią spiskową: mamy plandemię, a nie pandemię, wirus nie jest groźny, a cała sytuacja jest celowo wyolbrzymiana, bo ktoś ma w tym interes.
Wirus z laboratorium
- Nie rozumiejąc, co się dzieje, szukamy łatwych i szybkich wyjaśnień. Teorie spiskowe działają w takiej sytuacji jak mity - tak jak kiedyś starożytni tłumaczyli zjawiska pogodowe, których nie rozumieli, historiami o bogach, tak dziś my tłumaczymy sobie nieznane zagrożenie. I nie jest to tylko specyfika Polski – mówi prof. Wróblewski.
Aż 34 proc. rodaków wierzy, że koronawirus nie jest pochodzenia naturalnego, a inżynieryjnego – powstał w chińskim laboratorium. Blisko jedna na dziesięć osób uważa zaś, że wirusa wywołują fale 5G.
- Z naszej perspektywy to dużo. Sam zajmuję się naukowo różnymi teoriami spiskowymi związanymi ze szczepionkami i medycyną i byłem szczerze zaskoczony tym wynikiem – mówi socjolog.
Prof. Wróblewski tłumaczy, że teorie spiskowe mogą różnie funkcjonować w przestrzeni. Często pojawiają się, następnie są dekonstruowane, wyjaśniane i przestają cieszyć się popularnością. Bywa też inaczej – czas im sprzyja i rzesze ich wyznawców rosną.
- Możliwe, że tak się w tym przypadku właśnie stało. Jak prześledzimy sobie losy ruchu antycovidowego w Polsce to zauważymy, że w marcu i kwietniu było on jeszcze dość słaby, a w okresie wakacji już mieliśmy do czynienia z antycovidowymi manifestacjami. Czas im sprzyjał – mówi prof. Wróblewski. – Owoce tego sceptycyzmu będziemy z pewnością zbierali przy okazji szczepień.
Czas na pogłębione analizy
Z pełnym raportem można zapoznać się w Repozytorium Uniwersytetu Mikołaja Kopernika
W najbliższym czasie autorzy badania zajmą się za pomocą różnych metod statystycznych pogłębioną analizą wyników raportu, a następnie przedstawią je w formie publikacji naukowych.