Promocja doktorska. Praca tkana na miarę
W trakcie prac nad doktoratem nauczyła się prząść na wrzecionie, wytwarzać nici i tkać na krośnie ciężarkowym. Nie, nie był to doktorat ze sztuk pięknych, a z archeologii. - Musiałam. Chciałam poznać temat jak najszerzej, empirycznie sprawdzić to, o czym piszę - mówi Magdalena Przymorska-Sztuczka, jedna z nowo promowanych doktorów.
Tegoroczne promocje doktorskie, ze względu na sytuację pandemiczną w kraju, niestety nie mogą odbyć się w tradycyjnej, uroczystej oprawie. Dlatego też postanowiliśmy przybliżyć społeczności akademickiej część sylwetek nowo promowanych doktorów.
Jedną z nich jest dr Magdalena Przymorska-Sztuczka, absolwentka studiów doktoranckich na Wydziale Nauk Historycznych, która pod kierunkiem prof. Jacka Gackowskiego napisała, a następnie obroniła rozprawę "Gospodarka włókiennicza późnej epoki brązu i wczesnej epoki żelaza w Wielkopolsce, Kujawach i na ziemi chełmińskiej".
Kręć się, kręć, wrzeciono
- Archeologia jest nauką o człowieku. Z artefaktów, które nam pozostawił, staramy się odtworzyć jego życie. Nie zawsze się jednak da: możemy pomierzyć, poważyć np. przęśliki, ale nie odtworzymy takich rzeczy, jak choćby ból pleców po pięciu godzinach tkania na krośnie czy przędzenia na wrzecionie - tłumaczy dr Magdalena Przymorska-Sztuczka. - Musiałam więc nauczyć się prząść, wytwarzać nici z takich włókien jak runo owcze czy len, tkać na krośnie ciężarkowym pionowym, poznać też wiele innych technik wytwórczych i włókienniczych. Oczywiście nikt nie kazał mi tego robić, sama chciałam wiedzieć, jak od samego początku przebiega ten proces, który opisuję, które narzędzia są najefektywniejsze.
Magdalena Przymorska-Sztuczka przyznaje, że włókiennictwem zainteresowała się wcale nie na studiach, a dopiero kilka lat po ich skończeniu. Na studia doktoranckie zdecydowała się dziewięć lat po obronie magisterium. W tym czasie pracowała w zawodzie, udzielając się w wielu projektach archeologicznych i konserwatorskich, m.in. prowadząc i nadzorując wykopaliska.
Tematem zaciekawiłam się dopiero, gdy poznałam prof. Małgorzatę Grupę (również z Instytutu Archeologii UMK - przyp. red.). Wtedy postanowiłam, by wrócić na uniwersytet - wcześniej nawet nie myślałam o studiach doktoranckich, nie były one moim marzeniem - mówi dr Przymorska-Sztuczka. - Nie powiem, nie było łatwo wrócić po kilku latach na studia, zwłaszcza że miałam ułożone życie prywatne i zawodowe, a i na samym uniwersytecie sporo się zmieniło. Było to swojego rodzaju wyzwanie, by wszystkie te światy pogodzić, ale udało się.
Temat badawczy podjęty przez Magdalenę Przymorską-Sztuczkę nie doczekał się wcześniej porządnego opracowania zbiorczego przez krajowych archeologów.
- Niewielu badaczy się nim interesowało, zwłaszcza okresem, który mnie zaciekawił, a wiec późną epoką brązu i wczesną żelaza. Za granicą, choćby w Austrii, Niemczech czy Danii, zachowało się dużo więcej archeologicznych tkanin i innych tekstyliów, zachowało się więcej materiałów tekstylnych, pewnie dlatego zainteresowanie tamtejszych badaczy było większe i temat doczekał się kompleksowych opracowań - tłumaczy dr Przymorska-Sztuczka. - Gospodarka włókiennicza to jednak przecież nie tylko tkaniny, ale i narzędzia, a tych już w Polsce zachowało się całkiem sporo, przede wszystkim części wrzecion, czyli przęśliki oraz ciężarki tkackie od krosien pionowych, w różnego rodzaju kształtach i rozmiarach.
Po nitce do kłębka
Magdalena Przymorska-Sztuczka za cel postawiła sobie kompleksowe omówienie gospodarki włókienniczej w obrębie wybranych regionów kulturowo-osadniczych łużyckich pól popielnicowych, tj. w Wielkopolsce, na Kujawach i ziemi chełmińskiej. Postanowiła określić charakter, skalę i organizację produkcji włókienniczej oraz wskazać kierunki oddziaływań i transfery technologiczne z sąsiednich terenów.
Gospodarka włókiennicza to nie tylko tkaniny. To również narzędzia
W swojej pracy przedstawiła obecny stan badań oraz najważniejsze źródła do poznania pradziejowej gospodarki włókienniczej. Następnie scharakteryzowała technologię włókienniczą, opisała podstawowe surowce i przebieg pozyskania włókien, omówiła mechanikę procesu przędzenia oraz tkania, gdzie scharakteryzowała rodzaje krosien i pozostałe techniki wykonywania tekstyliów oraz procesy wykończeniowe. W kolejnej części rozprawy omówiła materiał źródłowy, z uwzględnieniem szczątków roślinnych i zwierzęcych, świadczących o wykorzystywaniu tych surowców w włókiennictwie. Jeden z rozdziałów pracy poświeciła pracom eksperymentalnym.
Nauka tkania, przędzenia i plecenia nie sprawiała mi specjalnych trudności - w dobie internetu można łatwo znaleźć odpowiednie materiały instruktażowe i wskazówki, które w tym pomagają - mówi dr Przymorska-Sztuczka. - Po drugie, może mam to trochę we krwi: moja babcia była szwaczką, a moja mama i siostra również wybrały zawody związane z tekstyliami.
Z przeanalizowanego przez dr Przymorską-Sztuczkę materiału wynika, że w osadach otwartych produkcja włókiennicza była zorganizowana w trybie przydomowym i na własny użytek, zaś na osiedlach obronnych była bardziej zaawansowana i lepiej zorganizowana. Wyraźnie widoczne jest to na przykładzie Biskupina i Smuszewa.
Widoczna jest także znacznie większa liczba narzędzi włókienniczych w materiałach datowanych na wczesną epokę żelaza niż tych z późnej epoki brązu. Produkcja włókiennicza była bez wątpienia niezwykle istotną gałęzią gospodarki - wytwarzane produkty były bowiem użytkowane na różne sposoby, nie tylko do produkcji ubiorów, ale także jako tekstylia techniczne czy służące celom transportowym lub jako wyposażenia domów. Temat ten jest bardzo rozwojowy, o gospodarce włókienniczej tego okresu można jeszcze wiele powiedzieć – perspektywy przyszłych badań są więc szerokie i wielopłaszczyznowe.
Doktorat tkany na miarę
Dr Przymorska-Sztuczka była w czasie studiów doktoranckich bardzo aktywna naukowo: opublikowała (jako autorka lub współautorka) blisko 20 artykułów, wzięła udział w ponad 30 krajowych i zagranicznych konferencjach. Na jednej z nich, w Bristolu, The Society for Post-Medieval Archaeology przyznało jej nagrodę za wygłoszenie referatu pt. "Devotional pictures from burials in crypts of the Name of Holy Virgin Mary church in Szczuczyn, Poland".
Wzięła też udział w kilkudziesięciu festynach i akcjach promujących archeologię, m.in. festynach archeologicznych w Biskupinie, Wietrzychowicach, jarmarkach archeologicznych w Kaliszu. Uczestniczyła też w licznych pokazach historyczno-rekonstruktorskich m.in. w Grunwaldzie, Golubiu-Dobrzyniu i Malborku. Ponadto prowadziła zajęcia na Uniwersytecie Dziecięcym Fundacji Amicus Universitatis Nicolai Copernici, a także warsztaty przędzenia, tkania i farbowania dla studentów UMK.
- Nabyte podczas przygotowywania doktoratu manualne umiejętności wykorzystuję właściwe cały czas. Dość mocno zaangażowałam się w działania grup rekonstrukcyjnych, jeżdżąc na różnego rodzaju pokazy i festyny. Tam pokazuję i uczę zainteresowanych pradziejowych technik włókienniczych - mówi dr Przymorska-Sztuczka. - A doktorat zrobiłam trochę dla siebie. Nie pracuję naukowo, nie jestem związana z uniwersytetem - po prostu chciałam zgłębić ten temat i przedstawić go w rozprawie doktorskiej, co mi się udało, i nie ukrywam - cieszy mnie.