Humanities and arts

Prof. Buchholtz: Nobel z literatury powinien dać nam radość

— Redakcja
share on twitter share on facebook share on linkedin send by email print

- Ta jakże zasłużona Nagroda Nobla dla Louise Glück jest nagrodą podwójną: za jej indywidualny talent i za kontynuowanie tradycji. Kto lubi myśleć, znajdzie szczęście w jej poezji – decyzję Królewskiej Szwedzkiej Akademii Nauk komentuje prof. dr hab. Mirosława Buchholtz z Katedry Literatury Amerykańskiej i Przekładu Literackiego UMK.

Tegoroczną Nagrodę Nobla z literatury otrzymała amerykańska poetka i eseistka – Louise Glück. Królewska Szwedzka Akademia Nauk doceniła ją za "niemożliwy do pomylenia poetycki głos, którego surowe piękno przekształca indywidualną egzystencję w uniwersalne doświadczenie".

To autorka mało znana w Polsce – do tej pory opublikowano w naszym kraju zaledwie trzy jej wiersze w antologii poetek amerykańskich. O komentarz dotyczący twórczości "najmłodszej" literackiej noblistki, jak i samej Nagrody Nobla, poprosiliśmy więc prof. dr hab. Mirosławę Buchholtz z Katedry Literatury Amerykańskiej i Przekładu Literackiego UMK.

"Jak co roku na początku października zastanawiałam się, komu też tym razem przypadnie noblowski laur w dziedzinie literatury. Przeczucie mówiło (ale tak już mówi od paru lat), że kolej na Stany Zjednoczone plus kobieta plus poezja. Algorytm, jak widać niezbyt skomplikowany i sztucznej inteligencji absorbować nim nie trzeba, wystarczy ta ludzka, a najlepiej jeszcze emocjonalna. Et voila jest Louise Glück, poetka, rocznik 1943.

Louise Glück
Louise Glück, amerykańska poetka i eseistka Ill. Niklas Elmehed © Nobel Media.

 

Nobel dla Boba Dylana w 2016 roku ucieszył Amerykanów średnio. Kogokolwiek z nich o to delikatnie zagadnęłam, był tą decyzją raczej zażenowany i szybko zmieniał temat.

Kobiecy głos z USA doceniony został po raz pierwszy w 1938 roku w osobie zapomnianej dziś Pearl Buck (której drugim domem była Azja, a zwłaszcza Chiny), a ostatnio w 1993 roku, kiedy to zasłużenie (bez cienia wątpliwości) uhonorowana została zmarła w 2019 roku Afroamerykanka Toni Morrison. Glück jest zaledwie trzecią amerykańską noblistką w dziedzinie literatury i pierwszą wśród nich poetką. A zatem decyzja Akademii Szwedzkiej jest słuszna także w wymiarze symbolicznym. Tak jak wraz z Kanadyjką Alice Munro w 2013 roku doceniono opowiadanie, tak tym razem amerykańską poezję i to kobiecą.

W Stanach Zjednoczonych Louise Glück jest nagradzana i wyróżniana. Studiowała w rodzinnym mieście, na Uniwersytecie Columbia. Wykłada poezję na najlepszych uniwersytetach amerykańskich, ostatnio Yale. Jej biogram woła: intelekt i prestiż, ale przecież magisterium z literatury nie jest koniecznym warunkiem do czytania jej poezji.

Trzy wiersze "Eros", "Czas" i "Baśń" w przekładzie Julii Hartwig można przeczytać w "Antologii Poetek Amerykańskich. Dzikie brzoskwinie". To wszystko. Na razie, bo przecież tłumacze, a zwłaszcza tłumaczki, już zapewne podjęli trud i możliwe, że wkrótce sypnie kolejnymi przekładami.

Polecam zwłaszcza "Baśń" (pięć linijek) rozpoczynającą się od słów: "Wówczas spojrzałam w dół…". Kto chciałby więcej, może wystawić na próbę swój angielski, wejść na przykład na stronę Poetry Foundation i wybrać jeden z dostępnych tam wierszy.

Jej biogram woła: intelekt i prestiż, ale przecież magisterium z literatury nie jest koniecznym warunkiem do czytania jej poezji.

Zachęcam do pominięcia miałkich opisów jej poezji, tego całego krytycznoliterackiego prêt-à-porter, które na każdego pasuje i niczego istotnego nie mówi. Trzeba czytać poezję, a nie o poezji. O tym, jak to ważne, wiedzą studenci anglistyki, którzy przychodzą na zajęcia o poezji amerykańskiej, ogłaszają, że właściwie poezją się nie interesują, a po kilku latach czasem przysyłają mailem własne wiersze (świetne) i piszą albo mówią, jak ważna jest dla nich poezja. Nie o to przecież chodzi, żeby przyswajać i powtarzać opinie krytyków. Poezję trzeba przeżyć samemu, po swojemu. A Louise Glück taką możliwość daje.

Weźmy na przykład Aboriginal Landscape z 2013 roku. Zaczyna się zaskakująco, od cytowanych słów strofowania: "You’re stepping on your father, my mother said" ("stąpasz po ojcu, rzekła matka"). Samotna osoba na cmentarzu słyszy ten głos i zastanawia się, skąd pochodzi, bo nikogo obok siebie nie ma. A potem słyszy jeszcze jakieś zawodzenie, ludzkie i psie. Nie pamięta, jak się w tym miejscu znalazła i co to w ogóle za miejsce: cmentarz czy park. Jest sama i nie wie, jak i dlaczego inni wymknęli się wcześniej. Gdzie są kuzynka i siostra, Caitlin i Abigail? Gdzie jest samochód, który ją odwiezie? Zbliża się noc, trzeba wracać do siebie. Biegnie nie patrząc, po kim stąpa w stronę małego pociągu, który majaczy w oddali. Podejmuje negocjacje z maszynistą, grzecznym, ale stanowczym. Tu kończą się tory i trasa, stwierdza mężczyzna, którego słowa są surowe, choć spojrzenie łagodne. Wcale nie ma zamiaru odwozić jej do miasta, a w ostatnich słowach wiersza dodaje: "the city is where I disappear" ("miasto to miejsce, gdzie znikam").

Niby prosta opowieść oddająca stan ducha: samotność, dezorientację, lęk, pragnienie powrotu do pewnego miejsca (w sensie: konkretnego i bezpiecznego), ale nie wiemy i dośpiewać musimy sobie sami na własny użytek, kim jest ojciec, kim maszynista, co to za miejsce, dlaczego powrót jest niemożliwy i, chyba najważniejsze, co oznacza określenie: "aboriginal": pierwotny w sensie opisowym czy aborygeński w sensie ideologizującym? Czy maszynista to ten sam powożący, który pojawia się w słynnym wierszu Dickinson "Because I could not stop for Death"? Kto lubi myśleć, znajdzie szczęście w poezji Glück.

Poetycka statystyka jej twórczości jest w miarę prosta: opublikowała kilkanaście tomików wierszy i dwa zbiory esejów, ale już syntezy są ryzykowne, bo choć zebrane w tomiki, wiersze rozpierzchają się, dowodząc jedynie nieuniknionej poetyckiej entropii. W uchwyceniu indywidualności pomogą natomiast porównania. Co takiego ma Louise Glück, czego inne nie mają?

Porównania są tym bardziej uzasadnione, że wraz z Louise Glück – tak to widzę – Nagrodę Nobla otrzymuje długa i wspaniała tradycja splatająca losy i głosy wielu amerykańskich poetek, nieznanej za życia Emily Dickinson, całej plejady XX-wiecznych autorek, a zwłaszcza Marianne Moore, Gwendolyn Brooks, Anne Sexton, Adrienne Rich, Sylvii Plath, Elizabeth Bishop, mistrzyń słowa i emocji. Tak jak Dickinson pisze Louise Glück o miłości i śmierci, o naturze i naszym w niej miejscu, ale bardziej otwarcie niż Diskinson pisze Glück o cielesności i o trudnych relacjach w rodzinie. Tak jak Dickinson, Plath, Sexton i tyle innych poetek pisze w pierwszej osobie i czytelnik chwyta te słowa jako autobiograficzne wyznanie, którym ich poezja nie jest albo nie jest do końca. Poetyckie "ja" to u Glück zdaje się raczej próba ustalenia intersubiektywnej wspólnoty z czytelnikiem, który to "ja" przejmuje jako własne, choćby i na próbę. Czerpanie z mitologii, wskazuje u Louise Glück ponadto na archetypiczny wymiar "ja". Glück nie krzyczy tak, jak Sylvia Plath, przejmuje raczej zdystansowany intelektualizm Moore i Bishop. Widzi urodę świata i strach, który czai się pod gładką powierzchnią. Jej wiersze są wysmakowane i technicznie doskonałe, ale takie są też wiersze innych wymienionych wcześniej poetek.

Dickinson faktycznie postawiła amerykańską poezję na głowie, tak pod względem formy, jak i treści, choć czerpała między innymi z tradycji psalmów kościelnych, wywracając tę tradycję na nice. A jednak za jej życia i długo po jej śmierci niewielu o tej rewolucji wiedziało, bo niewielu było na nią przygotowanych.

Zachęcam do pominięcia miałkich opisów jej poezji, tego całego krytycznoliterackiego prêt-à-porter, które na każdego pasuje i niczego istotnego nie mówi. Trzeba czytać poezję, a nie o poezji.

Antologia Julii Hartwig "Dzikie brzoskwinie" zaczyna się od Dickinson, ale i przed nią były przecież "rewolucjonistki" amerykańskiej poezji: purytanka Anne Bradstreet (to cud i odwaga, że jako matka pionierka w ogóle znajdowała czas na pisanie i to także liryczne o ziemskiej miłości) albo Afrykanka Phyllis Wheatly (pisząca jak biały mężczyzna na tematy polityczne). Umyka nam dziś rewolucyjność ich poetyckich przekazów. Wielkim poetyckim rewolucjonistą drugiej połowy XIX wieku był Walt Whitman (bez niego nie można by sobie wyobrazić ani Ginsberga, ani Dylana), choć w tamtym czasie poważanym i uznanym amerykańskim poetą był (inaczej niż dziś) profesor Harvard College Henry Wadsworth Longfellow.

W jednym z wywiadów Louise Glück ogłasza, że nie chce być jak Longfellow, poetką powszechnie cenioną, łatwą do zrozumienia i polubienia. Longfellow był rzeczywiście pieszczochem swoich czasów, a to dlatego, że ulegając ich naciskom tworzył patriotyczno-sentymentalne rymowanki na temat amerykańskiej historii. Jego twórczość ma też jednak i inne płaszczyzny. Jako tłumacz obcował z tym, co literatura światowa ma najlepszego, na przykład "Boską komedią", i jako tłumacz poezji zapewne bardziej się zasłużył niż jako poeta. A już jego życie prywatne to materiał na powieść sióstr Brontë.

Obawa Glück może jednak być uzasadniona. Na pytanie, czy zrewolucjonizowała poezję w ogóle albo przynajmniej amerykańską, trzeba odpowiedzieć, że nie. Jej poezja nie przynosi rewolucyjnej zmiany, choć jej głos jest rozpoznawalny. Z drugiej strony czy rzeczywiście tak często chcielibyśmy o jakiejś rewolucji słuchać z ust przedstawiciela Akademii Szwedzkiej, tak jak to się stało w 2016 roku? W uhonorowaniu Dylana jako poety możemy bowiem dostrzec próbę przypisania mu roli rewolucjonisty zwracającego poezję (ku) plebejskości i muzyczności. Tyle, że amerykańscy literaci nie rozpoznali się w tym portrecie. Wolą u swoich poetów uprzejmy intelektualizm, który zakłada, że wprawdzie nie wszyscy zostaliśmy wykształceni na uniwersytetach Ligi Bluszczowej, ale wszyscy mamy cenne i porównywalne doświadczenia człowieczeństwa, zwłaszcza te trudne.

Ta jakże zasłużona nagroda Nobla dla Louise Glück jest nagrodą podwójną: za jej indywidualny talent i za kontynuowanie tradycji. Powinna dać nam radość".

 

Prof. Mirosława Buchholtz dyplom magistra filologii angielskiej uzyskała na Uniwersytecie Jagiellońskim w 1987 r. Stopień naukowy doktora w dziedzinie literatury angielskiej i amerykańskiej w 1995 r. na Uniwersytecie Brandeisa w USA. Uzyskany stopień naukowy został uznany za równorzędny ze stopniem doktora nauk humanistycznych w Polsce w 2000 r. Stopień doktora habilitowanego nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa (historia literatury amerykańskiej) otrzymała na UMK w 2002 r. W 2010 r. odebrała nominację profesorską z rąk prezydenta RP. Na UMK pracuje od 2000 r.

Zainteresowania naukowe prof. Buchholtz koncentrują się wokół literatury kanadyjskiej i amerykańskiej XIX i XX wieku, twórczości Henryego Jamesa, recepcji literatury kanadyjskiej i amerykańskiej w Polsce, przekładu literackiego, filmowych adaptacji dzieł literackich oraz baśni literackiej w USA i Kanadzie.

Rules od sharing information
share on twitter share on facebook share on linkedin send by email print

Related articles

Nobel z chemii za molekularne nożyce do cięcia DNA

Dr Karska o Noblu za najciemniejsze sekrety Wszechświata


On Nicolaus Copernicus University web pages „cookies” are used. On use of cookies read in Privacy policy.
Cookies settings
On Nicolaus Copernicus Pages "cookies" are used in accord with our Privacy policy. We use "cookies" to improve functionality of our web page. Collected data are anonymized and are used to statistic and analytic purposes, for better adjusting content to user preferences and increase of quality. To approach this goal we use Google Analytics, CUX i Facebook Pixel to. Below we give you the ability of turning on/off this tools.
  on/off
Google Analitics

We use analytic tool Google Analytics, which give us information about user visits on our service (visited pages, navigation path, time of visit)

CUX

We use analytic tool CUX to regisiter visits on NCU News.

Facebook Pixel

We use marketing tool Facebook Pixel, to collect information about user visits and viewed pages.