
Horyzontalna współpraca i praca u podstaw
– Współpraca horyzontalna powinna być naszym celem. Jesteśmy uczelnią szerokoprofilową, z największą w Polsce liczbą ewaluowanych dyscyplin – i to jest nasz zasób, z którego winniśmy korzystać – mówi prorektor ds. nauki dr hab. Adam Kola, prof. UMK.
Żaneta Kopczyńska: Powszechny obraz polskiej nauki nie jest najlepszy. Słusznie czy to zwykłe narzekanie?
Dr hab. Adam Kola, prof. UMK, prorektor ds. nauki UMK: – Odpowiedź nie jest łatwa ani jednoznaczna. Rzeczywiście od lat mówimy o tym, że polska nauka jest w zapaści, że jej kondycja jest zła. Jako urodzony optymista widzę jednak pozytywy – w perspektywie ostatnich lat zmiana na lepsze jest widoczna, chociażby na poziomie zaangażowania międzynarodowego, aplikacji o projekty europejskie, publikacji w prestiżowych czasopismach i naszej pozycji w światowych rankingach. Patrząc więc na wskaźniki, nie byłbym taki krytyczny w ocenie.
Natomiast to, co jest niepokojące, to kwestia nakładów na sektor nauki i szkolnictwa wyższego w Polsce, które ledwie przekraczają 1 proc. PKB. To zdecydowanie mniej niż jeszcze 3-4 lata temu, a już wtedy narzekaliśmy, że finansowanie polskiej nauki jest za małe. Jesteśmy krajem z jednym z najniższych poziomów finansowania nauki w Europie - wśród państw, które są liderami rozwoju, wypadamy bardzo słabo. Finansowo zauważalna zmiana nastąpiłaby, gdybyśmy osiągnęli wskaźnik 3 proc. PKB.
Chciałbym, abyśmy w Polsce zaczęli myśleć o nauce nie jako o wydatkach, a jako o środkach rozwojowych, jako o inwestycjach zarówno krótko-, jak i długoterminowych.
Żeby zauważyć zmianę na lepsze w ostatnich latach, trzeba być wewnątrz tego świata. W codziennych przekazach medialnych zwykle dominuje narracja, z której wyłania się ciemniejszy obraz polskiej nauki. To wpływa na sposób myślenia i o poziomie krajowej nauki i o samych naukowcach.
- Media często skupiają się na sytuacjach kryzysowych, trudnych, wyjątkowych. Pamiętamy, że gdy wybuchła pandemia Covid-19, pozycja nauki wzrosła, a ocena społecznego wpływu naukowców stała się pozytywna, naukowcy niemal z dnia na dzień zostali autorytetami – wszyscy czekaliśmy na szczepionki, na pomoc w dramatycznej walce o życie i zdrowie ludzi. Gdy w końcu to się stało, warunki uległy zmianie – zaczęły dominować narracje antyszczepionkowe i spiskowe, które fałszowały obraz nauki. Deprecjonowano prace naukowców z całego świata, którzy połączyli siły w walce z koronawirusem. Dopuszczono te negatywne narracje bez refleksji nad ich społecznymi, medycznymi czy politycznymi skutkami.
W tej chwili w Polsce tematem dominującym w sektorze nauki są paper mills, czyli fabryczna produkcja artykułów na wielką skalę, finansowana ze środków publicznych. Jest to rzecz jasna sytuacja niedopuszczalna i należy ją piętnować, co środowisko akademickie robi. Media szybko wyłapują tego rodzaju naganne praktyki, niekoniecznie wynikające jedynie z indywidualnych decyzji osób publikujących, ale pokazujące także patologie systemu. Efekt tego jest daleko idący – skupiając się na patologiach, przestajemy dostrzegać szerszy obraz pozytywnych zmian, rozwoju i codziennej pracy edukacyjnej i naukowej w Polsce.
Rozmawiając z naukowcami i naukowczyniami słyszymy, że chcieliby po prostu spokojnie pracować, że nie potrzebują rewolucji, dużych zmian, dostosowywania się do pomysłów kolejnych ministrów, lecz stabilizacji.
- Poziom niepewności, w której funkcjonują polscy badacze, to zdecydowanie kolejna niepokojąca sprawa. Zmieniają się rządy i koalicyjne partie, ministrowie, a wraz z nimi – koncepcje funkcjonowania sektora nauki i szkolnictwa wyższego, przekładające się na coraz to nowe regulacje. Nie ma instytucjonalnej, długofalowej ciągłości, która zapewniałaby naukowcom stabilizację, a państwu stały wzrost i rozwój. Kraje, które wyłączyły sektor nauki i szkolnictwa wyższego z przygodnych politycznych zawirowań i rozgrywek, postawiły na nowoczesną edukację wyższą oraz innowacyjne badania naukowe i rozwojowe, traktując je jako inwestycję, która na pewno się zwróci – zapewniły sobie rozwój długofalowy.
Dodatkowe środki może nam zapewnić kolejny konkurs IDUB – trwa przygotowywanie wniosku aplikacyjnego. Po sześciu latach od przyznania UMK statusu uczelni badawczej śmiało można już chyba podsumować, co się udało, a co należy poprawić i wskazać, na czym będziemy się skupiali w staraniach o "nowy" IDUB.
- Udało się kilka istotnych rzeczy. Zdecydowanie umiędzynarodowiliśmy badania, poprawiliśmy także sytuację publikacyjną w najlepszych czasopismach i wydawnictwach na świecie. Widoczny jest również rozwój niektórych grup badawczych wewnątrz Uniwersytetu – czy to w ramach Centrów Doskonałości, czy wyłaniających się pól badawczych i zespołów. Nieźle poszła nam też część dotycząca wsparcia studentów i doktorantów, choć rozwój młodej nauki jest tematem, który wciąż przed nami.
Jest też kilka obszarów, w których pozostało jeszcze sporo do poprawy. To, co się przede wszystkim nie udało, to współpraca horyzontalna – wewnątrz naszej uczelni pomiędzy różnymi dyscyplinami.
Być może jest to efektem zmian wynikających z reformy Jarosława Gowina, która wprowadziła bardzo rygorystyczny podział dyscyplinarny, rzutujący na organizację uczelni i choćby na awanse naukowe. Skutkiem tego np. na UMK dyscypliny są ściśle przypisane do wydziałów, co w wielu przypadkach komplikuje sprawy. Dziś już widzimy, jak ważnym aspektem dla naszego Uniwersytetu jest wewnętrzna współpraca horyzontalna. Jesteśmy uczelnią szerokoprofilową, z największą liczbą ewaluowanych dyscyplin, i to jest nasz zasób, z którego powinniśmy korzystać. Przygotowując nowy wniosek IDUB-owy, chciałbym zdecydowanie wzmocnić ten obszar.
Zamierzamy wyłonić cztery kluczowe obszary doskonałości naukowej. Temat ten był przedmiotem konsultacji ze społecznością UMK, mamy już pierwsze propozycje, pomysły rozwiązań, słuchamy głosów o tym, co powinniśmy rozwijać. Chcemy wskazać takie obszary, które będą otwarte na badaczy i badaczki oraz grupy badawcze w ramach obszarów priorytetowych. Chodzi o to, by nowy IDUB był otwarty na nowe obszary i tematy badawcze, a nie działał według sztywnego przypisania określonych osób na wejściu do danego centrum doskonałości, jak było do tej pory. To ci, którzy prowadzą badania naukowe, rozwijają się i chcą się dalej rozwijać, mają mieć z tego profity. Chcemy, aby obszary te zostały wyłonione tematycznie, a nie dyscyplinarnie. Oznacza to, że osoby z bardzo różnych dyscyplin będą mogły aplikować do tego samego obszaru.
Ewaluacja obecnej struktury IDUB, dokonana przez zagranicznych ekspertów, wskazała wyraźnie, że – z jednej strony – musimy mocniej wpisać nasz IDUB w strukturę Uniwersytetu, z drugiej – uczynić go bardziej inkluzywnym, otwartym na pracowników uczelni. Nie chcemy systemu odizolowanych, zamkniętych silosów – nowe obszary mają przecinać Uniwersytet w poprzek, dzięki czemu wewnętrzna współpraca będzie silniejsza i, mam nadzieję, bardziej efektywna. Ważne jest przy tym rozwijanie badań interdyscyplinarnych na UMK. Były to też wnioski wprost wskazane przez ekspertów w ramach ewaluacji zewnętrznej. Nie wyklucza to jednocześnie tego, co już się udało: współpracy międzynarodowej (a dodajemy współpracę krajową jako ważny komponent), publikacji o zasięgu międzynarodowym, mobilności.

W nowym IDUB-ie zamierzacie Państwo postawić także na młodych?
- Tak, silnym komponentem ma być rozwój naukowy studentów, doktorantów oraz młodych pracowników – to drugi filar naszej nowej uczelni badawczej.
Widzimy, że jesteśmy uczelnią atrakcyjną, która jest w stanie przyciągać pracowników z zewnątrz – z innych krajowych ośrodków, ale także z zagranicy. Dzięki IDUB-owi współpracujemy i zatrudniamy naukowców z różnych stron świata: i ze Stanów Zjednoczonych, i z Europy Zachodniej, i z Azji. Mamy coraz lepszą i nowocześniejszą infrastrukturę i tradycję badań, mocnych naukowców i know-how. Dotyczy to wszystkich zaangażowanych w IDUB dyscyplin i dziedzin nauki. Widać zauważalne benefity z IDUB-u w humanistyce i naukach społecznych – mamy silną kognitywistykę, psychologię, archeologię idącą w stronę nauk przyrodniczych, lingwistów od ewolucji języka i ekonomistów od nowych technologii. To są zespoły z obszaru humanistyki i nauk społecznych, które otworzyły się na badania eksperymentalne, multidyscyplinarne, tworzyły laboratoria, pracowały zespołowo. Tym, co będziemy musieli rozwijać, jest pewnego rodzaju równowaga po stronie tradycyjnie uprawianych badań humanistycznych (także tych indywidualnych, publikujących monografie jako główny sposób komunikacji naukowej) oraz nauk podstawowych, teoretycznych. Nie możemy utracić tego, co czyni z nas uniwersytet szerokoprofilowy.
Chcemy wszystkie te obszary jeszcze rozwijać, widzimy oczywiście różnego rodzaju bariery, takie jak kwestie finansowe czy styl pracy, ale co do zasady – młodzi chcą z nami rozwijać swoje kariery naukowe, a my staramy się im to ułatwić.
Jeśli chodzi o studentów i ich rozwój, jest to istotne także z punktu widzenia akredytacji kierunków przez Polską Komisję Akredytacyjną. Prowadzimy kierunki studiów o profilu ogólnoakademickim, dla których włączanie i zaangażowanie studentów w badania naukowe jest obligatoryjne. Zależy nam więc na tym, żeby osoby studiujące miały możliwość przynależności do grup badawczych prowadzonych przez nasze naukowczynie i naukowców, i aby to było dla młodych ludzi atrakcyjne, ciekawe, rozwijające i dające perspektywy zatrudnienia także poza akademią.
Jeśli mowa o młodych, to jak Pan ocenia działalność naszych szkół doktorskich? Czy taki podział i zasady, według których funkcjonują, sprawdzają się?
- Przyglądamy im się z uwagą, staramy się razem ze środowiskiem doktoranckim rozwiązywać problemy, które są nam zgłaszane. To nie są problemy wpływające na poziom prowadzonych przez doktorantów i doktorantki badań, ale ich eliminacja z pewnością poprawi funkcjonowanie szkół doktorskich.
Przed nami pierwszy sprawdzian – szkoła AST (Szkoła Doktorska Nauk Ścisłych i Przyrodniczych – red.) jako pierwsza będzie w tym roku poddana ewaluacji. Znalazła się bowiem w pierwsze grupie szkół doktorskich w Polsce, które obejmie proces ewaluacyjny.
Przy tak szerokoprofilowym uniwersytecie mamy pięć dobrych szkół doktorskich – uważam, że ich liczba jest optymalna. Są uczelnie, które wybrały model wielodziedzinowych i wielodyscyplinarnych szkół doktorskich, który na UMK byłby kłopotliwy w realizacji. Inaczej działają przecież szkoły nauk ścisłych, inaczej humanistycznych – oczywiście ramy i regulacje są te same, jednak sposób realizacji różni się, jest dopasowany do dziedzin i specyfiki warsztatu naukowego.
Większa dyskusja o szkołach doktorskich i kierunku, w którym powinny zmierzać, jeszcze przed nami. Będzie ona pochodną pierwszej ewaluacji, z której będziemy starali się wyciągnąć jak najwięcej wniosków.
Nie tylko AST. Niedługo czeka nas ewaluacja dyscyplin, wobec której nie brakuje głosów krytycznych, a nawet apeli nie tylko o zmianę zasad oceniania, ale nawet o rezygnację z przeprowadzenia tego procesu. UMK jest na nią gotowy?
- To bardzo duże wyzwanie, chyba jeszcze większe niż IDUB. Rzeczywiście nie brakuje głosów ze strony KRUP-u, KRASP-u i samych uczelni, aby wstrzymać się z planowaną ewaluacją. Argumentem jest choćby zmieniająca się w ocenianym okresie lista czasopism punktowanych i sama ich punktacja. Proponuje się, by przyjąć oceny z poprzedniej ewaluacji, a te są dla UMK całkiem zadowalające. Decyzję podejmie ministerstwo. Dziś postulat, by zawiesić ewaluację (bardzo kosztowną i czasochłonną w skali kraju) wydaje się najbardziej racjonalny. Poświęcony na to czas i pieniądze lepiej przeznaczyć na bardzo dobre przygotowanie kolejnej ewaluacji - ważne jest, by zasady w niej obowiązujące były znane przed ocenianym okresem i by nie zmieniały się wraz ze zmieniającymi się ministrami. To by zmniejszyło poziom niepewności w środowisku, pozwoliłoby na racjonalne planowanie własnej kariery naukowej i strategii rozwoju uczelni.
O bolączkach, potrzebach, wyzwaniach i szansach polskiej nauki, o naszych doświadczeniach, mamy szansę opowiedzieć na europejskim forum. UMK należy do YERUN, czyli Sieci Młodych Europejskich Uniwersytetów Badawczych. To także okazja do czerpania dobrych wzorców od innych uczelni.
- Tak rzeczywiście jest. YERUN jest siecią młodych, a przede wszystkim ambitnych uczelni badawczych stawiających na rozwój naukowy i instytucjonalny. Do tego grona wcale nie jest łatwo się dostać, trzeba spełnić różnego rodzaju, czasem trudne do spełnienia, kryteria. Przynależność do grupy daje wiele możliwości, których do tej pory nie wykorzystywaliśmy jako UMK. Teraz zaczynamy z nich czerpać. Mam tę przyjemność być teraz wiceprezydentem zarządu YERUN, widzę więc z bliska, jakie są benefity dla uczelni z posiadania statusu uczelni stowarzyszonej w YERUN.
Do tej pory było tak, że większość gremiów europejskich była obsadzana przez stare uczelnie z długimi tradycjami. YERUN jest pierwszą i najlepszą platformą obecności młodych uczelni na forum europejskim. Nam jako UMK zapewnia widoczność w Europie, daje nam przedstawicielstwo w Brukseli i możliwość wpływania na europejską politykę naukową. Jesteśmy w momencie wielkiej zmiany w systemie nauki i szkolnictwa wyższego w całej Europie – zarówno jeśli chodzi o system (uniwersytety europejskie, wspólne dyplomy europejskie), jak i finansowanie tego sektora. W styczniu uczestniczyłem w Komisji Europejskiej w spotkaniu z biurem komisarz Roxany Mînzatu, na którym rozmawialiśmy m.in. o rozwoju szkolnictwa wyższego, zwłaszcza w zakresie edukacji całożyciowej i założeń programu Union of Skills. Byłem tam jedynym przedstawicielem Europy Środkowo-Wschodniej – podkreślam to, bo uważam, że głos tej części Starego Kontynentu nie był do tej pory dość słyszalny, a jest istotny, bo w wielu kwestiach nieco się różni. Mamy odmienną perspektywę i doświadczenia, uczelnie środkowoeuropejskie przeszły inną drogę. YERUN daje nam widoczność w Europie i możliwość bycia wysłuchanym, co może być w tym półroczu dodatkowo wzmocnione przez polską prezydencję w Radzie Unii Europejskiej. Przed nami wielkie wyzwania. Pozostaje pytanie, czy jako uniwersytety jesteśmy gotowi na przygotowywane zmiany?
Warto też przypomnieć, że udało nam się stworzyć świetną platformę "Connect by YERUN", która pozwala w sposób prosty i przyjazny łączyć ze sobą naukowców ze wszystkich ponad dwudziestu uczelni. Umożliwia odnajdowanie badaczy i zespołów, a co jeszcze ważniejsze – łączy ich z europejskimi programami grantowymi, do których mogą aplikować. Nigdy wcześniej takiego narzędzia nie było. To, że zaimplementowano je w tak dużej skali, jest dla nas wyjątkową szansą w kontekście międzynarodowego rozwoju.
Jeśli chodzi o granty i projekty, UMK wychodzi z pomocą do naszych naukowców, zwłaszcza w zakresie obsługi i rozliczeń. Od stycznia powołano zintegrowany Dział Wsparcia Badań i Projektów.
- Zależało nam, aby Dział łączył cały sektor obsługi badań, projektów i ich ewaluacji – z wyraźnym podziałem na sekcję projektów krajowych i międzynarodowych. Cel jest taki, abyśmy usprawnili i podnieśli efektywność w aplikowaniu o finansowanie projektów, a następnie w ich obsłudze i rozliczaniu. Analogiczne zmiany zachodzą w Collegium Medicum, gdzie porządkujemy sprawy związane z obsługą badań i wsparcia naukowców. Przede wszystkim udało się powołać Centrum Wsparcia Badań Klinicznych, które pozwala nam zarządzać tymi szczególnie ważnymi badaniami, angażującymi duże środki finansowe, ale będącymi zarazem ryzykownymi i wymagającymi odpowiedniego nadzoru. CWBK pozwala nam te cele zrealizować.
W strukturze uczelni w tym Dziale po raz pierwszy pojawił się także IDUB, jako część większej całości. Nie jest więc już jednostką zewnętrzną, a po prostu wpisuje się w strukturę UMK. Takie też były wymagania naszej śródokresowej oceny programu IDUB.
Dział Wsparcia Badań i Projektów będzie realnym wsparciem dla naukowców, ponieważ otrzymają w nim sprofilowaną obsługę realizowanych przez siebie badań. Zaczęliśmy ten proces, kolejne działania przed nami – najważniejsze, byśmy w lepszy i skuteczniejszy sposób zajmowali się obsługą nauki i odciążyli naukowczynie i naukowców w zarządzaniu projektami.

fot. Andrzej Romański
Na koniec warto chyba powiedzieć kilka słów o regionalnej współpracy Uniwersytetu.
- Tak, rzeczywiście. W ciągu kilku pierwszych miesięcy naszej kadencji udało się podjąć współpracę z uczelniami i instytucjami badawczymi z regionu. Tuż przed końcem roku 2024 podpisaliśmy list intencyjny o współpracy pomiędzy Uniwersytetem Mikołaja Kopernika oraz Uniwersytetem Kazimierza Wielkiego i Centrum Onkologii w Bydgoszczy. To ważny krok w rozwoju medycyny spersonalizowanej, terapii celowanych, skróceniu drogi od badań do praktyki diagnostycznej i leczniczej. Tym od jakiegoś czasu zajmujemy się w ramach naszego IDUB-u, teraz przekładamy to na szerszą skalę i współpracę w regionie. Nauka dziś jest i musi być społecznie zaangażowana. Obok kształcenia i badań to właśnie społeczna odpowiedzialność uniwersytetu – tzw. trzecia misja uczelni – jest tym, co powinniśmy rozwijać.