Historia Mustangu Górnego zapisana w drewnie
Blisko 300 prób drewna z 18 stanowisk, ważących łącznie 26 kg zgromadziła w Mustangu Górnym mgr Barbara Gmińska-Nowak z Wydziału Sztuk Pięknych UMK. Dzięki nim opracowała pierwszą dla regionu chronologię standardową sosny himalajskiej i ustaliła, z jakiego drewna wznoszono budynki na tym obszarze Nepalu.
Mustang Górny w Nepalu to kraina usytuowana na północ od głównego pasma Himalajów, za masywem Dhaulagiri i Annapurny. Rozciąga się wzdłuż rzeki Kali Gandaki, na średniej wysokości 3500 m n.p.m. Są to ziemie dawnego buddyjskiego Królestwa Lo. Budowano na nich z kamienia, gliny oraz drewna. Drewniane są okna i drzwi budowli, a w pałacach dodatkowo galerie wyjściowe. Drewno jest też ukryte w konstrukcji murów. Pasma belek stosowano jako przekładkę uelastyczniającą, chroniącą budowle przed skutkami trzęsień ziemi. We wnętrzach drewno jest dużo bardziej widoczne. Wykonywano z niego m.in. deskowania, masywne belki stropowe i filary. W świątyniach stropy są bogato zdobione, a belkowanie rozbudowane, zdobione reliefem i polichromią.
Mgr Barbara Gmińska-Nowak, doktorantka na Wydziale Sztuk Pięknych UMK, realizując projekt "Drewno w architekturze i sztuce Mustangu Górnego/ Nepal. Badania dendrochronologiczne i problemy konserwatorskie", dwa razy odwiedziła Nepal i wraz z zespołem pobrała próbki z dwunastu obiektów, głównie świątyń (Thupchen Gompa oraz Jampa Lakhang w Lo Manthang, Ghar Gompa w Lo Gekhar, ruiny gompy w Samdroling, stara gompa w Namyal, Gharpu Gompa w Choser, KunSan Chholing Gompa w Chuksang), ale też z trzech pałaców (Lo Manthang, Tsarang i Thinggar) oraz dwóch domów (Lo Manthang i Chuksang).
Pierwszym wyzwaniem w projekcie były badania terenowe na trudno dostępnym i chronionym obszarze – mówi mgr Gmińska-Nowak. - Zgody na pobieranie prób z najcenniejszych obiektów w Lo Manthang udzielił mi sam król Jigme Palbar Bista oraz zwierzchnik klasztorów Lo Manthang - Kepmo Kunga Tenzin. W sumie podczas badań terenowych zorganizowanych przy współpracy z Departamentem Archeologii w Kathmandu odwiedziłam osiemnaście stanowisk, na których zgromadziłam unikalną kolekcję blisko 300 prób drewna, w tym drewna historycznego, współczesnego oraz prób z drzew żywych. W mojej kolekcji znalazły się również bezcenne próbki ze stanowisk archeologicznych.
Doktorantka, której promotorem jest prof. dr hab. Tomasz Ważny, zbierała próbki przy użyciu trzech metod: robiła odwierty ręcznymi świdrami przyrostowymi, uzyskując próbki w formie "ołówków" o średnicy 5 mm, korzystała ze specjalnych wierteł do historycznego drewna suchego "wycinających ołówki" o średnicy 7 mm i odcinała całe plastry drewna. - Na grubsze odwierty się nie zdecydowałam, bo tam panują specyficzne warunki, lokalna ludność jest nieufna, a ja nie chciałam robić wrażenia, że przyjeżdżam i demoluję bezcenne dziedzictwo – tłumaczy mgr Gmińska-Nowak. - Ponieważ jestem konserwatorem, otwory po odwiertach uzupełniałam specjalistycznym kitem do konserwacji drewna, żeby zostawić po sobie porządek i spokój w ludziach.
Z elementów, które w trakcie konserwacji świątyń w Lo Manthang zostały usunięte z oryginalnych struktur i nigdy już nie byłyby wykorzystane, badaczka mogła odcinać plastry, pod warunkiem że nie były to elementy rzeźbione. W przypadku tych drugich musiała robić odwierty, bo zabranie rzeźbionego plastra podpada pod kradzież artefaktu. W ten sposób uzbierało się 26 kg drewna do badań, które trzeba było znieść z gór.
Gdy już miałam wszystko zmierzone i sprawdzane, opracowywałam chronologie dla poszczególnych budynków i zaczęłam je porównywać między sobą – mówi mgr Gmińska-Nowak. – Było to porównywanie chronologii obiektów, ale też porównywanie pojedynczych próbek z resztą materiału, tak żeby każdą próbkę wydatować.
Próbki najpierw trafiły do Departamentu Archeologii w Kathmandu, a po miesiącu na toruński uniwersytet. Tu doktorantka przygotowała drewno do badań: wyszlifowała i wypolerowała przekrój poprzeczny drewna, tak żeby wyraźnie było widać przyrosty. Zidentyfikowała próbki makroskopowo i mikroskopowo, robiąc preparaty drewna i obserwując je w powiększeniu. Podzieliła drewno na grupy zależnie od gatunku i od budynku, z którego pochodzi. Później zaczęło się mierzenie przyrostów rocznych z wykorzystaniem specjalistycznej aparatury. - Gdy już miałam wszystko zmierzone i sprawdzane, opracowywałam chronologie dla poszczególnych budynków i zaczęłam je porównywać między sobą – mówi mgr Gmińska-Nowak. – Było to porównywanie chronologii obiektów, ale też porównywanie pojedynczych próbek z resztą materiału, tak żeby każdą próbkę wydatować.
By zbudować chronologię dla konkretnego regionu geograficznego, w którym występują określone warunki klimatyczne, zaczyna się zazwyczaj od drzew żywych. Materiał zbiera się z jak najstarszych drzew i buduje się chronologię charakterystyczną dla danego obszaru. W niej są zawarte wszystkie charakterystyczne sygnały klimatyczne, bo drzewa tego samego gatunku rosnące na tym samym obszarze reagują tak samo lub bardzo podobnie na warunki zewnętrzne: temperaturę, wilgotność, susze i powodzie. Dzięki temu można porównać sekwencje mierzone z pojedynczego drzewa i w ten sposób datować rok do roku. Z drzew rosnących, zależnie od gatunku, można poskładać chronologię nawet kilkusetletnią, ale później trzeba jakoś ją przedłużyć - po to zbiera się drewno z budynków historycznych, żeby móc pierścienie "posklejać" na zakładkę. - W skrócie wygląda to tak, że wiercąc dziś w drzewie, widzę pierścień z 2019 r. i od tego roku wstecz, znam datę powstania każdego przyrostu z dokładnością do roku – wyjaśnia mgr Gmińska-Nowak. – Próbka z drzewa żywego sięga, powiedzmy, 1712 r. Później biorę materiał z drewna historycznego obejmujący lata 1600 – 1800. Dzięki temu mam prawie 100 lat nakładki (1712-1800) i chronologię sięgającą już 1600 r. I taką metodą nakładania od tego przyrostu z 2019 r. idę sobie do coraz starszych próbek. W ten sposób doszłam w Mustangu Górnym do 1317 r. To jest ostatni przyrost w mojej najstarszej próbce drewna, którego wiek mogłam określić z dokładnością do jednego roku.
W ten sposób doktorantka z UMK opracowała pierwszą chronologię standardową sosny himalajskiej dla Mustangu Górnego obejmująca okres od 1317 do 1943 r., pozwalającą na datowanie drewna z obszaru dawnego Królestwa Lo. - Miałam szczęście, że w badanych budynkach trafiłam na bardzo różne drewno z XIV, XVI, XVIII i XIX w., i w przypadku sosny wszystko się poskładało. W przypadku jałowca już tyle szczęścia nie miałam. Sosna jest najczęściej używanym gatunkiem drewna w Mustangu Górnym, więc dla mnie najważniejszym – zaznacza mgr Gmińska-Nowak.
Mimo to niektórych próbek nie udało się w ogóle wydatować, nie dlatego że są złe lub zostały źle zmierzone. Po prostu nie pochodzą z tego miejsca. – Nie pomogło sprawdzenie około 50 chronologii z sąsiednich regionów - tłumaczy doktorantka z Wydziału Sztuk Pięknych UMK. - Oznacza to, że dzisiaj nie istnieją jeszcze odpowiednie chronologie. Dla mnie są to kolejne ścieżki badawcze, którymi można podążać.
Dzięki analizie budowy mikroskopowej drewna historycznego badaczka zidentyfikowała w budowlach cztery gatunki drewna iglastego: sosnę himalajską, jodłę himalajską, jałowiec oraz modrzew. Wyniki pokazały, iż dominującym gatunkiem stosowanym w tradycyjnej architekturze Mustangu Górnego jest sosna himalajska. Drewno tego gatunku było w każdym z badanych budynków. Chętnie wykorzystywano je w kolumnach, filarach oraz masywnych belkach stropowych. W siedmiu budynkach do wykonania niektórych elementów konstrukcji wykorzystano jodłę himalajską. Największa kolekcja prób tego gatunku pochodzi ze świątyni Thupchen Gompa w Lo Manthang.
Jałowce himalajskie to okazałe drzewa, których wysokość może sięgać 12, a nawet 20 m.
Byłam tym zaskoczona – przyznaje mgr Gmińska-Nowak. - W ogóle nie wiedziałam, co to są za drzewa. Pokazałam ich zdjęcia dr Achyutowi Tiwari, dendrochronologowi z Uniwersytetu Tribhuvana w Kathmandu. On powiedział mi, że to jałowiec.
To drewno najchętniej wykorzystywano do budowy pałacu królewskiego w Tsarang. W kolekcji doktorantki z Torunia znalazło się też 11 próbek modrzewia. Pochodzą one jednak tylko z dwóch stanowisk: rekonstruowanej części pałacu królewskiego w Lo Manthang, zniszczonej w trakcie trzęsienia ziemi w 2015 r. oraz przebudowywanej Gompy Namgyal. Drewno prawdopodobnie jest współczesnym materiałem budowlanym. Zostało sprowadzone z dużej odległości, gdyż żaden z dwóch himalajskich gatunków modrzewia nie występuje naturalnie na obszarze Mustangu ani w jego sąsiedztwie.
- W samym Mustangu Górnym jest bardzo mało drzew – mówi mgr Gmińska-Nowak. - Tam nie ma takich lasów, jakie my znamy w Polsce. Tam nie rośnie sosna, nie widziałem też jodły. Znalazłam stanowiska jałowca, ale występowanie tego gatunku nie pokrywa się z tym, co odkryłam w drewnie historycznym. A wśród próbek drewna historycznego zdecydowanie dominuje sosna. Drewno do budowy było transportowane prawdopodobnie z Mustangu Południowego. Transport z północy jest bardzo mało prawdopodobny. Gdy sprawdzałam rozkład gatunkowy na terenie Tybetu, to też tej sosny nie znalazłam w okolicy. W obecnej chwili nie mogę udowodnić, że 100, 200, czy 300 lat temu w Mustangu Górnym rosły sosny. Nie mogę też temu zaprzeczyć.
Doktorantka z UMK wyniki swoich badań opisała w artykule Dendrochronological analysis of the ancient architecture of Kingdom of Lo. Upper Mustang, Nepal, który ukazał się w czasopiśmie naukowym "Dendrochronologia". Projekt "Drewno w architekturze i sztuce Mustangu Górnego/ Nepal. Badania dendrochronologiczne i problemy konserwatorskie" sfinansowało Narodowe Centrum Nauki.