Podziemne opowieści kościoła św. Jakuba
Archeolodzy z UMK pierwszy raz w historii założyli wykopy wewnątrz kościoła św. Jakuba w Toruniu. Odkryli, że wykorzystywaną jako miejsce pochówku mieszkańców przestrzeń pod posadzką, ściśle wypełniają wykopy grobowe sięgające fundamentów ścian i wieży świątyni.
Prace wewnątrz kościoła kończyły trwające osiem sezonów badania świątyni i terenów do niej przylegających. Archeologom szczególnie zależało na tym, żeby zobaczyć podziemny styk korpusu nawowego z prezbiterium, ale tam, ze względu na wymienioną już posadzkę, nie mogli założyć wykopu. Dostali pozwolenie tylko na dwa sondaże w zachodniej części budynku, na styku nawy północnej z kruchtą zachodnią i na styku wieży zachodniej z kruchtą.
Ustaliliśmy, że fundament przy wieży był kładziony trochę inną techniką niż prezbiterium, ale też jest kamienny, też łączony na zaprawę, i też z wielkich kamieni – mówi dr hab. Krystyna Sulkowska-Tuszyńska, prof. UMK z Instytutu Archeologii. – Może budowała go inna strzecha murarska, był też wznoszony w innym czasie. Wchodząc z badaniami do kościoła, zakładałam, że tak jak każdy tego typu obiekt w chrześcijańskiej Europie, mógł być cmentarzem. Zwykle, wykonując jamy grobowe niszczono posadzki, ale do narożników, ścian, filarów nie zbliżano się i tam miałam nadzieję odkryć posadzki in situ, bo szacuje się, że posadzkę wymieniano w świątyniach raz na sto lat, co udowodniły np. nasze badania w bazylice romańskiej w Strzelnie. Spodziewałam się w narożniku kościoła św. Jakuba reliktów kilku posadzek - pięciu, może sześciu. Nie znaleźliśmy żadnej, bo aż do narożnika ściany zachodniej i północnej wieży były wykopy grobowe, cztery poziomy: trzy w trumnach i najstarszy - beztrumienny.
Powierzchnia pod posadzką świątyni była wykorzystana co do centymetra. Przy wieży naukowcy z UMK trafili na bardzo znamienny pochówek. Trumna była dobrze zachowana, z wielkim, malowanym czarnym krzyżem na wieku, prawie odpowiadającym długości trumny. Wewnątrz były szczątki mężczyzny, które są obecnie badane przez dr. hab. Tomasza Kozłowskiego, prof. UMK. Zachowały się też fragmenty szat jedwabnych, a na klatce piersiowej jedwabny szkaplerz. Chociaż często w szkaplerzach chowano medaliki, w tym archeolodzy niczego nie znaleźli. Na wierzchu jedwabnymi nićmi naszyto mały krzyżyk, około pięciocentymetrowej wysokości.
Dzięki wykopom wewnątrz świątyni naukowcy mogli ocenić dolne partie muru zachodniego, dotąd zakryte pod posadzką, bo poziom kościoła przez lata się podnosił. Najnowsza posadzka leży około 70 cm powyżej pierwotnego poziomu użytkowego. Były to ostatnie prace archeologiczne w tym miejscu, przynajmniej na następne… 100 lat, bo w kościele leży nowa posadzka, której do kolejnego remontu nikt nie pozwoli badaczom zdjąć.
Zaczynając prace przy kościele św. Jakuba, archeolodzy postawili sobie trzy główne cele poznawcze. Chcieli ustalić, kiedy ruszyła budowa nowomiejskiej świątyni, zbadać miejsca pochówku wokół świątyni i przez pryzmat cmentarza poznać dawnych mieszkańców Nowego Miasta na tyle, na ile pozwalają m.in. badania antropologiczne kośćca i rzeczy znalezionych na dawnej nekropolii.
Datowanie
Historycy potwierdzili odkrycia archeologów, że początki osadnictwa w tym miejscu ściśle wiążą się z lokacją miasta i wykluczyli budowę jakichkolwiek budynków wcześniej. Nie znaleźli też żadnych śladów osadnictwa pradziejowego. Natomiast jeśli chodzi o początki kościoła św. Jakuba, to też wszystko mogłoby wydawać się jasne. Na murach świątyni widnieje bowiem zachowana inskrypcja, że w 1309 r. biskup chełmiński Herman położył kamień węgielny pod jej budowę. Mogłoby to oznaczać, że od czasów lokacji Nowego Miasta w Toruniu w 1264 r. do 1309 r. we wschodniej jego części nie było kościoła. Wydaje się to logiczne, bo w sąsiedztwie działkę dostali dominikanie i budowali już kościół św. Mikołaja. Były też kościoły na Starym Mieście, od których mieszkańców Nowego Miasta dzielił 10-, a maksymalnie 15-minutowy spacer. – Wszystko się zgadza, ale to jest myślenie współczesne – mówi prof. Sulkowska-Tuszyńska. - Natomiast w XIII w., nowo lokowane chrześcijańskie miasto w chrześcijańskiej Europie chciało mieć swój kościół. Nie chodziło tylko o miejsce modlitwy, ale też o pewną symbolikę: Krzyżacy zaznaczali w ten sposób swoje władztwo. Na podstawie obserwacji relacji fundamentów prezbiterium, ustawienia ścian i przypór oraz bezwzględnego datowania cegły (TL, OSL) mogę z całą pewnością powiedzieć, że w XIII w. w Nowym Mieście Toruniu budowany już był kościół w miejscu obecnej świątyni św. Jakuba, a po 1309 roku, w tych samych fundamentach wznoszono nowe prezbiterium, znowu używając cegły.
Pierwszy kościół ceglany postawiono w kształcie i wielkości obecnego prezbiterium. Świadczy o tym m.in. odnaleziona przez archeologów warstwa cegły rozbiórkowej i jej układ na kamiennym fundamencie. Budowniczowie wykorzystali stary fundament do podparcia nowych przypór, teraz ustawionych przekątniowo, zgodnie z rytmem nowego kościoła; oparto na nim też wieżyczkę schodową na styku naw z prezbiterium. Ustalenie relacji korpusu nawowego do nowego prezbiterium nie było możliwe z powodu niemożności wykonania badań we wnętrzu kościoła.
Ani archeolodzy, ani historycy nie mają wątpliwości, że nie było takiej możliwości, iż pierwszy kościół zaczęto budować przed lokacją miasta. Na pewno jednak powstawał po 1264 r., ale przed 1309 r. – Mimo, że nie znaleźliśmy kamienia z wykutym krzyżem, po czym można poznać kamienie węgielne, zakładam, że i pod pierwszy kościół, w XIII wieku, zanim ruszyła budowa, wmurowano taki kamień – twierdzi prof. Sulkowska-Tuszyńska. - Trzeba natomiast pamiętać, że początek XIV w. to czas, kiedy Krzyżacy prężnie rozwijają swoje państwo, budują zamek w Malborku, zajmują Gdańsk i chodzi im o demonstrację siły. Przypuszczam, że zdecydowano o przebudowie kościoła, aby był wyższy, bardziej okazały i miał z daleka widoczną wieżę. Miał błyszczeć i świadczyć o potędze Krzyżaków. Rok 1309 r. w inskrypcji to data położenia kamienia, ale niekoniecznie rozpoczęcia budowy. Po jej dokładnej analizie naukowcy twierdzą, że zastosowanie w niej czasu zaprzeszłego sugeruje, iż budowę najwcześniej rozpoczęto po 1311 r. czyli po śmierci biskupa Hermana.
Grzebanie ciał
W połowie XIV w. Krzyżacy przekazali patronat nad świątynią cysterkom. To one miały się w niej modlić, opiekować kościołem i nieść posługę w pobliskim przytułku-szpitalu. Jednocześnie dookoła kościoła funkcjonował cmentarz parafialny. Gdy rozpoczęła się reformacja, a król Zygmunt August pozwolił na upowszechnianie się w Polsce idei Marcina Lutra, bardzo szybko nowe idee znalazły podatny grunt w miastach hanzeatyckich, w których protestanci przejmowali kościoły katolickie. Toruń stał się miastem głównie protestanckim; w 1557 r. katolicy stracili też kościół św. Jakuba. Na cmentarzu zmienił się obrządek pogrzebowy, co naukowcy zauważyli rozpoznając nekropolię. Prawdopodobnie cmentarz służył głównie pochówkom parafialnym. Ze źródeł pisanych wynika, że przytułek miał swoją działkę w pobliżu, przy obecnym kościele św. Katarzyny. Tam w XIV w. była kapliczka, której patronowały cysterki, te same, które zajmowały się szpitalem. Naukowcy przypuszczają więc, że tam mogli być składani pacjenci szpitala i ubodzy.
Na pewno nie byli chowani na posesji przy szpitalu, bo tam prowadziliśmy badania – zapewnia prof. Sulkowska-Tuszyńska. - To możemy wykluczyć, ale nie wiemy, czy w pewnym okresie, z jakiegoś powodu zmarli pacjenci nie byli grzebani przy murze cmentarnym, wzdłuż obecnej ul. Szpitalnej. Zmarli ci byli bezimienni, nie potrafimy tego rozpoznać. Dzięki badaniom dr. Jarosława Bednarka wiemy, że w pewnych miejscach cmentarza, między kościołem a klasztorem, po południowej stronie świątyni pochowano więcej osób z np. różnego rodzaju złamaniami kości, urazami mechanicznymi, co można by interpretować jako groby pracowników fizycznych, ale to nie daje nam podstawy do twierdzenia, że wydzielano takie kwatery.
Powierzchnia cmentarza wokół kościoła św. Jakuba była w całości wykorzystana. Najmniej pochówków - sześć warstw - archeolodzy odkryli w pobliżu zabudowań, gdzie nie można było "upchnąć" więcej zmarłych. Tam, gdzie warunki były bardziej sprzyjające, zwłoki składano aż na 15 poziomach. Naukowcy zakładali wykopy głębokie, maksymalnie do 4,3 m, ale w niektórych miejscach na głębokości około 2,5 m zaczyna się tzw. warstwa calca, czyli piasku lub gliny, której człowiek już nie naruszał i nie ma tam żadnych śladów ingerencji ludzkiej. Szybko licząc, w najbardziej wykorzystywanych miejscach, w pionie, poziomy pochowków są oddalone o zaledwie kilkanaście centymetrów . - W niektórych miejscach np. przy prezbiterium, gdzie było blisko do ołtarza, serca kościoła, (żywi chcieli, aby ich bliscy leżeli jak najbliżej sacrum, świętości, relikwii, które były ukryte w ołtarzu) zagęszczenie w poziomie jest tak duże, że na dorosłych układane były szczątki dzieci, a niektórych zmarłych kładziono bokiem, żeby zmieściło się jak najwięcej ciał – mówi toruńska archeolog. – Takie zagęszczenie było możliwe, bo w absolutnej większości przypadków były to pochówki beztrumienne. W dolnych poziomach cmentarza to była wręcz reguła. Trochę więcej trumien było wyżej. Natomiast w kilku przypadkach, zwłaszcza grobów z XV - XVI w., znaleźliśmy mary, czyli deski, na którym kładziono zmarłego i tak wkładano do jamy grobowej. Ciekawostką jest to, że czasami te deski nie odpowiadały wzrostowi zmarłego, tylko były krótsze, sięgały od głowy do połowy ud, oby tylko ciało nie spadło.
Naukowcy zakładają, że przy kościele św. Jakuba grzebani byli parafianie. Nie znaleźli śladów i nie mają podstaw do twierdzeń, że koło świątyni była wyznaczona kwatera zakonna. - Nie mieliśmy możliwości spenetrowania większości przestrzeni sakralnej ani krypty pod prezbiterium, a tam z pewnością są groby duchownych – zapewnia prof. Sulkowska-Tuszyńska. - To jest oddzielne, wielkie zadanie, które czeka na antropologów, archeologów i historyków kościoła, a wejście do krypty nie wymaga żadnych naruszeń struktury murów ani nawarstwień. Zakładam, że znajdziemy tam pochówki z najmłodszego horyzontu, bo te starsze na pewno zostały usunięte i przeniesione do ossuariów, czyli grobów zbiorowych.
Podglądanie
Dzięki badaniom cmentarza naukowcy mogli przyjrzeć się kulturze materialnej dawnych torunian. Był to bardzo mały i wąski wycinek, bo oglądany przez pryzmat artefaktów zagubionych na nekropolii przy okazji kopania i odwiedzania grobów. Przedmioty były rozwleczone, bo cmentarze w przeszłości nie były tak czyste jak teraz, czasami wysypywano na nich śmieci, organizowano rozmaite spotkania. Archeolodzy wyodrębnili różne grupy przedmiotów, poczynając od ceramicznych, poprzez metalowe, kościane, na szklanych kończąc. Ceramiczne to głównie kształtki z budowy kościoła, płytki posadzkowe, w tym najpiękniejsze renesansowe z motywem lilii, cegły i tzw. ceramika naczyniowa, czyli wyroby garncarskie datowane od przełomu XIII i XIV w. do XX w. włącznie. Bardzo ciekawa jest kamionka sprowadzana do prawie każdego miasta hanzeatyckiego, głównie z Nadrenii. Są też fajki nowożytne, jednorodne, może nie wszystkie zagubione, ale na pewno nie zostawiane intencjonalnie w grobach. Mają długie cybuchy, a pochodzą głównie z Goudy, z XVII w.
Jeśli chodzi o przedmioty szklane, są to w większości XVIII-XIX-wieczne butelki, niektóre z niemieckimi napisami z czasów zaboru pruskiego. Badacze odkryli też butelki produkowane w różnych hutach środkowego Pomorza.
Wiemy to dzięki specjalnym odciskom- pieczęciom wykonywanym na butelkach, które w XVII - XIX w. były powszechnie używanymi pojemnikami do magazynowania i transportowania płynów – mówi prof. Sulkowska-Tuszyńska. - Ze szkła mamy też ciekawostki, np. sięgające XV-XVI w. dna szklanic sprowadzonych np. z Saksonii, Brandenburgii i bardzo popularne w XVIII w. pucharki w kształcie odwróconego dzwonu, które mogły być naczyniami do picia, jak również pojemnikami na oliwę wykorzystywaną do oświetlania. Dlatego w obrębie sacrum, zwłaszcza wzdłuż ścian mogły być ich olbrzymie ilości.
Archeolodzy znaleźli 93 monety. Prawie połowa pochodzi z wnętrza kościoła, z wykopu przy wieży. Zaledwie 12 jest średniowiecznych. Wśród nich jest 11 brakteatów, w tym 10 krzyżackich, srebrnych. Jeden jest datowany na przełom XIII i XIV w., pozostałe na lata 1317-1415. Pod ziemią leżała też moneta z czasów Aleksandra Jagiellończyka z 1502 r. Wśród monet nowożytnych dominują XVII-wieczne boratynki z czasów Jana Kazimierza. Prawie wszystkie są miedziane. Dużo było monet z czasów okupacji szwedzkiej w pierwszej połowie XVII wieku, zaboru pruskiego, nieliczne z rosyjskiego. Sporo było fenigów pruskich z przełomu XIX i XX w. Najmłodszy odnaleziony fenig został wybity w Berlinie w 1906 r.
Wśród innych zabytków metalowych są różnego rodzaju precjoza, blaszki ozdobne, prawdopodobnie od pasów skórzanych. Są też małe kościane lub metalowe przedmioty, czasami ażurowe, niektóre ze śladami nitów, które mogły zdobić maleńkie relikwiarze; kilka z nich jest pozłacanych. Są też sprzączki od pasów i butów, co może pośrednio dowodzić, że zmarli byli chowani nie tylko w całunach, ale też w ubraniach. Niewiele jest elementów, które można połączyć z trumnami. Naukowcy tylko w kilku miejscach natrafili na bardzo źle zachowane uchwyty żelazne, ćwieki od trumien, którymi czasami trumny zdobiono lub układano z nich inicjały i datę śmierci zmarłego.
Ogromną część metalowych, tzw. wydzielonych zabytków z cmentarza, stanowią wianki grobowe. – Na dobrze znanych i przebadanych przez archeologów cmentarzach przeznaczonych tylko dla katolików ten obrzęd funeralny nie występuje – zapewnia prof. Sulkowska-Tuszyńska. - Według mojej oceny jest to zwyczaj wprowadzony przez protestantów, a później, jak już przenieśli się oni z kościoła św. Jakuba do św. Trójcy na Rynku Nowomiejskim, obrzęd po nich pozostał, dlatego zdarzają się pochówki z wiankami, nawet w warstwach z XVIII w. Wianki grobowe tworzą kapitalną podstawę to dalszego studiowania zwyczajów i tradycji funeralnych. Wianki po śmierci prawdopodobnie były zakładane tylko "niewinnym": dzieciom, pannom, kawalerom i domniemanym zakonnicom, poświęconym Bogu.
W absolutnej większości przypadków dekorowano nimi głowę i w absolutnej większości przypadków kładziono po jednym – zdradza prof. Sulkowska-Tuszyńska. Ale trafiła się też "księżniczka", jak studenci od razu ją nazwali, w której grobie znaleźliśmy siedem wianków. Młoda, 13-letnia dziewczyna pochowana w bardzo symbolicznym miejscu, przed wejściem do bocznego portalu prezbiterium, miała wianek na głowie, ogromny wianek na piersi, jeszcze większy na biodrach, na obu kolanach i u stóp.
Na cmentarzu przy kościele św. Jakuba używano trzech rodzajów wianków: prostych, plecionych z kilkunastu drucików, na listewce będącej konstrukcja nośną, i z ogromną ilością cekinów. Większość wianków miała wplecione kwiaty. Jeśli akurat przyroda dostarczała kwiatów, były żywe, zimą natomiast, kwiaty były suszone, robione z płótna lub jedwabiu naciąganego na drucianą konstrukcję. Naukowcy twierdzą, że w Toruniu musiały istnieć warsztaty, które zajmowały się produkcją wianków.
Wśród odnalezionych zabytków skromnie reprezentowana jest biżuteria, głównie są to pierścionki, zwykle w postaci taśm. - Przy kaplicy św. Walentego, po południowej stronie kościoła, w poziomie XVII-wiecznym, na dłoni młodej kobiety odkryliśmy srebrny pierścionek składający się z przenikających się trzech cienkich obrączek – mówi prof. Sulkowska-Tuszyńska. - Najszersza z nich jest dodatkowo poszerzona z przodu i tam, gdzie zwykle jest koszyczek, ozdoba pierścionka, są splatające się prawe dłonie, większa i mniejsza. Był to pierścionek zaręczynowy podarowany wybrance. Może, kiedy ukaże się katalog zabytków z tych wykopalisk, któryś z toruńskich jubilerów będzie chciał się zainspirować tym pierścionkiem i zrobić podobny?
Po wschodniej stronie kościoła archeolodzy wykopali piękną kameryzowaną broszę srebrną w postaci rozetki. Nie była związana z żadnym pochówkiem. Być może należała do jakiegoś patrycjusza miasta, ponieważ galeria portretów torunian nowożytnych pokazuje, że to oni często nosili takie brosze pod kołnierzykami.
W czasie prac badacze znaleźli też najstarszy zabytek Nowego Miasta Torunia, łączący się z pierwszą fazą funkcjonowania kościoła albo z początkiem drugiej - kamienną misę chrzcielną, wyrzuconą, bo była ułamana lub pęknięta, w XIX wieku. – Jesteśmy pewni, że to misa, w której chrzczeni byli pierwsi torunianie pomiędzy drugą połową XIII a trzecią ćwiercią XIV wieku. Ma kształt półkuli wewnątrz i ośmioboku na zewnątrz, tak jak baptysteria, które były ośmioboczne – tłumaczy prof. Sulkowska-Tuszyńska. - Jest dokładnie wygładzona w środku. Na zewnątrz była ozdobiona ośmioma arkadkami, a pod każdą arkadą był lew. Zachowały się trzy lwy, a każdy z nich jest wyraźnie w fazie kroczenia i ma podniesioną jedną łapę. Jest to symbolika odganiania zła od wody święconej. W średniowieczu woda święcona była obiektem kradzieży, ale też często wierzono, że złe moce, diabeł, zmierzał do wody święconej, żeby ją sprofanować. Ta misa jest już po pracach konserwatorskich, była już eksponowana w Muzeum Okręgowym w Toruniu, na wystawie poświęconej 750-leciu lokacji Nowego Miasta Torunia.
Najpóźniej na początek 2022 r. zaplanowana jest monografia kościoła autorstwa prof. Sulkowskiej-Tuszyńskiej. Będzie to podsumowanie prac badawczych prowadzonych w ramach grantu z programu Ochrona Zabytków Archeologicznych Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Natomiast jesienią br. ma się ukazać archeologiczny przewodnik – "Kościół św. Jakuba w Toruniu. Historia ziemi wydarta". Ekspedycja Jakubowa od wielu lat udostępnia wyniki archeologicznych poszukiwań na swoim blogu: archeologiajakub.wordpress.com. Nad odkrywaniem tajemnic tej świątyni wiele lat z wielką życzliwością pochylali się różni specjaliści - wykorzystany został ogromny potencjał naukowy toruńskich archeologów, fizyków, chemików i biologów oraz naukowców z Uniwersytetu Warszawskiego.